Szybka recenzja: serial LEGO® Star Wars: Rebuild the Galaxy
Choć na naszej stronie unikamy robienia recenzji filmów, to wobec Rebuild the Galaxy musieliśmy zrobić wyjątek. Jest to w końcu oryginalna produkcja LEGO®, a nawet dostała oficjalne zestawy, z czego Mroczny Sokół Milenium zdecydowanie zdobył uznanie fanów (naszą recenzję możecie obejrzeć tutaj). Dlatego podsumujmy sobie, czy warto obejrzeć ten 4-odcinkowy miniserial.
4 Plusy Rebuild the Galaxy:
- Przede wszystkim czuć, że jest to historia osadzona w klockowym świecie. Niektóre produkcje LEGO® w ogóle z tego nie korzystały i prowadziły narrację w taki sposób, jakby to była zwykła animacja czy produkcja live-action. Tutaj główna intryga jest ściśle związana z KLOCKIEM, a poza tym nasi bohaterowie mają zdolności budowania z klocków. Miło, bo jednak tego oczekuję po produkcji z ludzikami z klocków.
- Do tego twórcy wprowadzili tutaj masę genialnych motywów, z wykorzystaniem znanych nam postaci. Polecam nie oglądać zwiastunów, bo widok niektórych postaci dostarczył mi masę radości, a cameo jest tutaj cała masa. Jeśli siedzicie mocno w uniwersum Gwiezdnych wojen, to będziecie się bawić doskonale, bo niektóre wersje są nieźle przemyślane.
- Z cameo łączy się również przyzwoity humor tego serialu. Nieraz zdarzyło mi się śmiechnąć, gdy na ekranie padało It’s a trap, ale inne smaczki też dają radę (jak np. streszczenie życia Luke’a). Część żartów jest stworzona dla ludzi, którzy znają to uniwersum, inne wynikają z kontekstu bieżących wydarzeń, więc każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. W ramach tych 80 minut materiału, twórcy dostarczyli nam więcej niż się spodziewałem.
- Na koniec – tempo tego serialu jest idealne. Całość machnąłem praktycznie na raz i w ogóle się nie nudziłem. Może początek mógłby być nieco bardziej żwawy, ale poza tym, gdy akcja już zaczyna się rozwijać we właściwym kierunku, to idealnie biegnie do końca. Co ciekawe, potem odpaliłem pewien serial Netflixa i jeden 40-minutowy odcinek zmęczył mnie bardziej niż całe Rebuild the Galaxy…
4 Minusy Rebuild the Galaxy:
- Najważniejszym minusem są relacje między nowymi postaciami. Bohaterowie, których już znamy (jak Luke czy Vader), wypadają genialnie (poza jednym), ale czuć, że nowa paczka radzi sobie średnio. Szczególnie mam tutaj na myśli główne rodzeństwo – ich wątek właściwie do niczego nie prowadzi, a zajmują bardzo dużo miejsca. Szkoda, bo nawet jakiś potencjał w tym widzę, ale twórcy bardziej skupili się na humorze i rzucaniu smaczkami.
- Osobny minus pozostawię dla Mrocznej Rey, bo jej to już chyba nikt nie pomoże. Przez cały serial praktycznie zapominałem, że w ogóle istnieje, a kiedy mi o niej przypominali, to czekałem aż zniknie z ekranu. Teoretycznie twórcy chcą zrobić z niej ważniejszego Sitha, ale jest takim Sithem, jak Jedi w kanonicznej linii – fatalnie napisanym i zwyczajnie zbędnym.
- Poza tym uważam, że nazywanie tego serialem jest trochę niewłaściwe. Całość jest ewidentnie pisana jak film (mamy 4 odcinki po 20-25 min każdy), więc traktuję to jako całość. Podzielono to dla dzieciaków, żeby miały czas na przerwę na toaletę albo przekąskę, aczkolwiek dorosłym widzom radzę machnąć to na raz – wtedy lepiej wchodzi.
- Warto też zaznaczyć, że sam koncept na fabułę jest trochę zbyt podobny do pierwszej LEGO® Przygody. Niby nie zrobiono tutaj kopii 1:1, ale czuję, że praca domowa została odpisana od kolegi w taki sposób, aby facetka się nie domyśliła. Czy mi to bardzo przeszkadza? Nie, chociaż trochę gryzło podczas seansu.
Ogólnie i tak polecam Wam sprawdzić tę produkcję, bo jest kilka motywów, dla których warto. To bardzo luźna pozycja, ale zrobiona z miłością do Gwiezdnych wojen, przy której fani powinni się nieraz zaśmiać. W obliczu tego, że Disney cały czas powtarza się przy nowych produkcjach, takie Rebuild the Galaxy jest przyjemnym powiewem świeżości. Obyśmy tylko dostali jeszcze jakieś zestawy, bo widzę dużo potencjału.
PODOBAŁ CI SIĘ TEN MATERIAŁ?
Jeśli tak, to możesz wspomóc rozwój naszej strony poprzez dobrowolną wpłatę w serwisie Patronite:Jeśli nie chcesz wspierać nas stale, możesz również postawić nam kawę na Suppi!